Czytelnicy nasi ciągle szukają nowych, utalentowanych
terapeutów. Dziś prezentujemy stosunkowo młodą
uzdrowicielkę Magdalenę Tatar z Jeleniej Góry, która w 2019
roku obroniła dyplom we Wrocławiu. Dziś uzyskuje duże
sukcesy uzdrowicielskie.
Terapeutka Magdalena Tatar o sobie
Nazywam się Magdalena Tatar, pochodzę z Jeleniej Góry.
Jestem bioenergoterapeutką i naturopatką. Dar bioenergoterapii
odziedziczyłam po ojcu i prababce. Moja prababka była znachorką.
Leczyła kobiety ze wsi ziołami i specjalnymi mieszankami.
Literatura jest zgodna, że odziedziczone zdolności po przodkach
mogą być bardzo silne.
W 2019 r. ukończyłam 2,5- letnie Studium Edukacji
Ekologicznej i Profilaktyki Zdrowia we Wrocławiu. Studium
zakończyło się obroną pracy dyplomowej pt.: Bioenergoterapia
jako droga do energetycznego uzdrowienia ciała i duszy człowieka
napisaną pod kierunkiem cenionego wrocławskiego
bioenergoterapeuty – Mariusza Łabęty. Praca ta zawiera moje
własne, pierwsze doświadczenia bioenergoterapeutyczne. Pokazuje
też moją własną drogę rozwoju i udowadnia, że, jeśli tego bardzo
się chce, w każdej chwili można zmienić swoje życie.
W swojej pracy terapeutycznej zajmuję się bardzo różnymi
przypadkami. Są to różnego rodzaju bóle (kręgosłupa, nerwów,
zatok, migrenowe) oraz infekcje i stany zapalne (bóle gardła, grypy,
przeziębienia, anginy, bóle ucha). Pracuję również z problemami
natury emocjonalnej, nerwicami, depresjami, problemem
alkoholowym. Wspomagam chorych z licznymi obrażeniami ciała
np. po wypadkach samochodowych. Wspieram porody, by poród
przebiegł szybko i bez komplikacji. Pracuję z pacjentami podczas
trudnych i skomplikowanych zabiegów i operacji chirurgicznych a
także po zabiegach chirurgicznych – w okresie rekonwalescencji.
Pracuję w gabinecie oraz na odległość. Praca z pacjentem na
odległość jest według mnie bardzo skutecznym zabiegiem.
Posługuję się jego zdjęciem. Ze zdjęcia potrafię wyczytać cechy
charakteru a niekiedy również stan emocjonalny pacjenta. Zabieg
na odległość jest szczególnie skuteczny w przypadku ciężkich
stanów, gdy klient przebywa w szpitalu lub na oddziałach
intensywnej opieki medycznej, gdzie fizyczny dostęp do niego jest
niemożliwy.
Bioenergoterapia nie zastępuje działań medycznych, lecz
komplementarnie wspomaga osłabiony organizm. Terapeuta może
zwrócić uwagę, to na zaburzenia energetyczne w danym obszarze,
które mogą manifestować się objawami fizycznymi (bólem,
chorobą lub ogólnym złym funkcjonowaniem organizmu).
Co odczuwa chory?
Chory podczas zabiegu może niczego nie odczuwać, a mimo to
jego stan zdrowia się poprawia. Pozytywne zmiany są widoczne w
ogólnym samopoczuciu fizycznym i psychicznym. Poprawia się też
obraz EKG, USG tomografii komputerowej czy morfologia krwi.
Pacjent może odczuwać rodzaj chłodnego lub ciepłego powiewu,
może pojawiać się skłonność do kołysania ciała, uczucie senności,
skurcze mięśni. Niektórzy zapadają w głęboki sen. Sen ten jest
pokrzepiający i ogólnie wzmacniający.
Zabieg energetyczny trwa ok. 20-25 minut. Dobre rezultaty daje
wspomaganie dzieci. Reagują one na zabieg szybciej i mocniej.
Dlatego często zabieg dla dzieci jest krótszy.
Otwarcie na terapeutę
W bioenergoterapii ważne jest, by chory był otwarty na terapię,
świadomie w niej uczestniczył a także miał pozytywną motywację.
Nastawienie sceptyczne lub co gorsza wrogie może dać słabe
efekty.
Wyobraźmy sobie aktora, który doskonale zna swoją rolę,
natomiast występuje przed bardzo nieprzychylną publicznością.
Zaczyna czuć się niepewnie, głos zamiera mu w gardle. Mimo
dobrego przygotowania i dużego wysiłku umysłowego, efekt jego
występów jest dużo gorszy niż przy życzliwej, otwartej i
pozytywnie nastawionej publiczności. W uzdrawianiu
energetycznym uzdrowienie tak naprawdę zależy od samego
pacjenta. Bioenergoterapeuta jest tylko kanałem przekazującym
uzdrawiające energie i kieruje je tam, gdzie potrzebuje tego pacjent.
Czasem tak naprawdę sam pacjent nie chce wyzdrowieć. Ma on
korzyści z choroby, często nieuświadomione (ma uwagę całej
rodziny, znajomych i przyjaciół lub ma „spokój”, bo chorego nie
można denerwować, nie musi pracować itd.).
Trudno też powiedzieć ile zabiegów będzie potrzebował pacjent.
Zależy to od wielu czynników. M.in. od stanu jego zdrowia, od
tego, jak pacjent zareaguje na bioenergię a także od jego woli i
determinacji wyzdrowienia.
Pracuję też ze zwierzętami
W bioenergoterapii dar może się zmieniać i rozwijać, można
mieć coraz większe zdolności w tym kierunku. Z biegiem czasu
zaczęłam pracować ze zwierzętami. Bioenergia działa bowiem na
wszystkie organizmy żywe – także zwierzęta i rośliny.
Oto, co napisała jedna z Pań, po zabiegach dla jej kotki:
Serdecznie i z całego serca polecam Panią Magdę. Po ponad
tygodniowej nieobecności w domu odebrałam kota od rodziców
w złym stanie. Kotka była słaba i apatyczna, dużo piła (jak
nigdy wcześniej), prawie w ogóle nie chciała jeść, miała
biegunkę. Weterynarz zrobił badanie krwi, podał leki. Badania
wyszły w porządku, ale u kota - brak poprawy. Kolejna wizyta
to dalsza diagnostyka - kał, USG, kolejne leki, które nic nie
zmieniły. Sonia dalej prawie nic nie jadła, utrzymywała się
biegunka. Nie wiedząc co robić dalej poprosiłam o pomoc
Panią Magdę. Około godzinę po zabiegu Sonia zaczęła
zachowywać się jak dawniej, przychodziła się przytulać, była
bardziej ruchliwa. Po dwóch godzinach zaczęła normalnie jeść.
Dzięki pomocy Pani Magdy wróciła moja dawna kotka. Jestem
ogromnie wdzięczna za pomoc. Polecam z całego serca."
Pomogłam utrzymać życie
Z całej swojej praktyki bioenergoterapeutycznej wybrałam
jeden przypadek, który dziś chciałabym opisać a który
szczególnie zapadł w mojej w pamięci.
W okolicach maja 2020 r. zadzwoniła do mnie wnuczka 80-
letniej pacjentki i błagała mnie o pomoc. Okazało się, że jej
babcia uległa bardzo poważnemu wypadkowi samochodowemu:
została przejechana na przejściu dla pieszych. Obrażenia były
bardzo duże – w bardzo złym stanie było biodro pacjentki,
silnie poparzone udo (od układu wydechowego auta). Wystąpiły
również liczne poważne obrażenia głowy: pacjentka miała
kłopoty z kojarzeniem faktów, logicznym myśleniem, wystąpiły
problemy z pamięcią krótkotrwałą.
Lekarze biorąc pod uwagę liczne obrażenia oraz wiek
pacjentki, dawali na początku niewielkie szanse na przeżycie a
potem na chodzenie o własnych siłach i normalne, sprawne
funkcjonowanie.
Pracowałam z pacjentką kilkunastokrotnie na odległość, gdyż
przebywała w szpitalu, dodatkowo w sporej odległości od
mojego miejsca zamieszkania. Byłam jednocześnie w stałym
kontakcie z wnuczką pacjentki – panią Joanną. Po każdym
zabiegu następowała sukcesywnie poprawa, pacjentka wracała
do zdrowia, nabierała sił witalnych, wróciło trzeźwe myślenie.
Pacjentka z dnia na dzień stawała się silniejsza, do tego stopnia,
że kłóciła się z lekarzami, forsując swoje wyjście ze szpitala.
Przypływ sił sprawił, że chciała wstawać z łóżka (choć personel
szpitala w obawie o jej stan biodra zmuszony był przywiązywać
ją do łóżka) .
Wnuczka pacjentki opowiadała, że lekarz studiując
dokumentację medyczną nie dowierzał, w jak dobrym stanie
jest po wypadku babcia pani Joanny. Według niego po tak
ciężkim wypadku kobieta nie miałaby szans na przeżycie, a co
dopiero mówić o tak dobrym stanie. W końcu padło pytanie do
pani Joanny: „Czy korzystacie z jakiejś innej niemedycznej
formy pomocy dla babci?” Pani Joanna odpowiedziała: „Tak,
babci pomaga bioenergoterapeutka”. Lekarz pokręcił głową i
odpowiedział: „To niech robi to dalej…”. Po kilkunastu
tygodniach od wypadku Babcia pani Joanny zaczęła się
poruszać w domu na początku z pomocą balkonika, a potem
samodzielnie. Dziś ma się dobrze, ma w sobie wielką charyzmę
i wolę życia.
Uzdrawianie jest powołaniem
Dziś czuję, że jestem połączona w jakiś sposób z każdym
pacjentem. Czuję wdzięczność, że mogłam uczestniczyć w ich
drodze, choćby przez bardzo krótką chwilę. Że mogłam dać im
nadzieję, radość, uśmiech, ulgę. Że mogłam dać im wiarę, że to
oni mają moc w swoich rękach i są kreatorami swojego życia;
że warto mieć marzenia, bo one się naprawdę spełniają. Czuję
też głęboko, że uzdrawianie jest powołaniem, nad którym trzeba
pracować, które trzeba chronić, rozwijać i afirmować ze
wszystkich sił. Zabieg bioenergoterapeutyczny przypomina
trochę dotykanie duszy, tego, czego nie widać gołym okiem.
Jest więc w tym trochę mistycyzmu i czegoś, co trudno objąć
umysłem. Trzeba mieć do tego wielki szacunek. Bo jak pisze
Zbigniew Kozłowski, w pracy Bądźmy bardziej doskonali, czyli od
wahadła do bioenergii: „To, co osiągnęliśmy umysłem i
modlitwą, wykorzystujmy dla dobra człowieka, czego zaś nie
umiemy jeszcze wyjaśnić – otaczajmy szacunkiem”.
Masaż według koncepcji ojca Klimuszko
Często wykonuję choremu masaż według instrukcji ks.
Klimuszki. Ojciec Andrzej Czesław Klimuszko był jasnowidzem,
miał nadzwyczajny dar widzenia poprzez materię, przestrzeń i czas.
Posiadał wrodzoną znajomość ziół. Posiadał uzdrowicielską moc,
pomagał niezliczonej rzeszy ludzi poprzez jasnowidzenie i
bioenergię.
Biomasaż według koncepcji Ojca Klimuszko to zabieg, który
reguluje, energetyzuje a także regeneruje biopole człowieka.
Odblokowuje i udrażnia przepływ energii w meridianach,
równoważy oraz harmonizuje pracę narządów i organów
wewnętrznych, odpręża i rozluźnia ciało fizyczne pacjenta. Zabieg
wykonywany jest w ubraniu w pozycji siedzącej i leżącej.
Skutecznie eliminuje nerwice, depresje i alergie.
Ojciec Klimuszko zwracał także uwagę na skuteczność
biomasażu w likwidacji zakrzepowego zapalenia żył, zapalenia
węzłów chłonnych. Ponadto twierdził, że jest pomocny przy
procesach SM (stwardnienie rozsiane) w pierwszym jego stadium.
Terapia uwalnia również osoby poddające się zabiegom z
głębokich napięć, traum oraz zablokowanych energii, pobudzając
naturalną zdolność organizmu do regeneracji. W trakcie kuracji nie
wolno spożywać alkoholu
Magdalena Tatar
SL